Fot. Grupa Elektryka prąd nie tyka

Używam tego przedłużacza od 40 lat. Co złego może się stać?

Powyższy wstęp, choć krzykliwy, to może niektórych wprowadzić w katastrofalny w skutkach błąd, polegający na wyrzuceniu starego i przyniszczonego przedłużacza, aby zakupić funkiel nowy i błyszczący przedłużacz za 2,99 zł ze sklepu ze zwierzęciem w logo. Co w tym złego? Ciśnie mi się na usta, że mój chleb z pobliskiego sklepu jest droższy, bo kosztuje 3,49 zł… Jakim cudem zwykły chleb jest droższy od miedzi?

Oczywiście miedź jest droższa, znacznie droższa o kilka rzędów wielkości. Jeśli kupić kilka-klikanaście takich przedłużaczy i w każdym przeciąć przewód w dowolnym miejscu, to nagle się okazuje, że przewód to głównie izolacja z marnej jakości tworzywa oraz ledwo widoczne druciki miedziane grubości ludzkiego włosa. Gdyby tak rozciąć tę marną izolację aby otrzymać gołe przewody (o ile można je tak nazwać…) i przejechać po nich czymś ostrym, to nagle te cienkie druciki nie wyglądają jak miedź, tylko jak aluminium. Zdobyło to nawet swoją potoczną nazwę: „chińska miedź”.

W takim razie, czy lepiej zostawić wieloletni przedłużacz? Co takiego złego jest w tanich chińskich przedłużaczach? Przecież w ścianie są bezpieczniki i w razie zwarcia zabezpieczają. Co złego może się stać?

Na powyższe pytania odpowiem nieco zagadkowo, a później się wyjaśni. Z prowadzonych statystyk wynika, że około 30% pożarów jest spowodowana przez urządzenia (do których zalicza się przedłużacze) oraz instalacje elektryczne. Skoro są bezpieczniki, to skąd te pożary i porażenia?

Zakładając że zabezpieczenia i przewody (m.in. przekrój poprzeczny żyły) w instalacji są dobrane prawidłowo (co w Polsce jest bardzo rzadką rzeczą), to te zabezpieczenia mają zabezpieczać instalację – nie przed zwarciem, a przed skutkami zwarcia (zwykle znacznie skracając jego czas), nie przed uszkodzeniem urządzenia, a przed nadmierną temperaturą przewodów grożącą ich uszkodzeniem lub pożarem. Nie przed porażeniem, a celem zmniejszenia czasu porażenia do bezpiecznego minimum.

Jaki to ma związek z urządzeniami i przedłużaczami? Normy oraz przepisy w żadnym razie nie nakazują dawać „mniejszych” zabezpieczeń aby dodatkowo chronić urządzenia lub przedłużacze zakupione na bazarze, czy w sklepie spożywczym. Nie tylko w bazarze, ale w wielu innych sklepach. Wiele osób powie, że przecież skoro jest w sklepie, to ktoś musiał dopuścić to do sprzedaży. Owszem, robi to sprzedawca (sklep) na podstawie obecności znaku CE na obudowie czy nawet na opakowaniu. W pewnym azjatyckim kraju drukują to na wszystkim łącznie z produktami, o których wiadomo, że są dalekie od słowa bezpieczne.

W końcu, to jak mają do siebie zabezpieczenia w instalacji elektrycznej oraz przedłużacze i przewody zasilające?

Każdy przewód się grzeje pod wpływem przepływającego prądu. Czym większy prąd (potocznie natężenie prądu) oraz czym mniejszy przekrój poprzeczny (grubość, mówiąc łopatologicznie), tym przewód grzeje się bardziej i szybciej. W najlepszym razie stopi się i spowoduje zwarcie oraz zadziałanie zabezpieczenia. W najgorszym razie izolacja zacznie się palić lub stopi się, odsłaniając gołe żyły i spowoduje porażenie prądem.

Gniazda elektryczne jednofazowe w powszechnym użyciu w mieszkalnictwie mają najczęściej prąd znamionowy 16A, którego znaczne przekroczenie może spowodować nadmierny wzrost temperatury, a to przede wszystkim pożar. Wewnątrz ściany przekrój poprzeczny przewodu idącego od zabezpieczenia nadprądowego w rozdzielnicy aż do gniazda, nie może mieć przy tym mniej niż  2.5 mm2, gdyż zarówno gniazdo jak i te przewody muszą bezpiecznie pracować do momentu zadziałania wyłącznika nadprądowego (lub ewentualnie bezpiecznika topikowego).

Jak wyżej widać, przy zabezpieczeniu nadprądowym 16A, przewód wewnątrz ściany nie może mieć mniejszego przekroju niż  2.5mm2, gdyż w innym razie zagraża to pożarem lub w „najlepszym” razie stopieniem się izolacji. W przypadku gdy przewód znajdowałby się na wolnym powietrzu i nie miał w pobliżu materiałów termoizolacyjnych, to kompletnie minimalny dopuszczalny przekrój wynosi 1.5mm2. Oczywiście znajdą się osoby które będą twierdzić, że w mieszkaniach nikt nie używa tak dużego prądu, co jest kompletną bzdurą, którą można bardzo łatwo obalić.

Prąd pobierany przez typową pralkę podczas prania z grzałką, pralką jaką można kupić w Polsce, wynosi przeważnie 10A. Najmniejsze pralki, mają nieco słabszą grzałkę i można się spodziewać około 8A. Podobnie jest z czajnikiem elektrycznym – prąd 6-9A w zależności od pojemności czajnika. Piekarnik: 10-13A. Żelazko: 4-10A. Komputer: 0.1A – 3A.

Patrząc na przedłużacze znajdujące się w sprzedaży w marketach, mają przekrój przewodów najczęściej 1mm2. Dość często mniej. Bardzo bardzo rzadko można spotkać 1.5mm2 czy nawet więcej. Warto tu wspomnieć, iż w polskich domach i mieszkaniach, bardzo często osoby udające elektryka wstawiają zabezpieczenie o większym znamionowym prądzie niż jest dopuszczalny dla danego obwodu, bo właściciel narzekał, że mu prąd „wybija”… Gdy kupić najtańszy przedłużacz jaki znajdziemy w markecie, to przekrój przewodów niemal na pewno wyniesie nie więcej niż 0.75mm2. Maksymalny bezpieczny prąd dla takiego przewodu to 6A. Już widać, że włączenie tylko samej pralki lub tym bardziej tylko piekarnika może się skończyć stopieniem izolacji przewodu, lub w „najlepszym” razie utratą właściwości izolacyjnych przewodu, co może być bardzo łatwo przeoczone, gdyż izolacja nie będzie stopiona, a i tak dojdzie do porażenia podczas dotknięcia izolacji w uszkodzonym miejscu.

Teraz proszę sobie wyobrazić użycie takiego taniego przedłużacza do zasilania obu tych urządzeń, czyli pralka 10A oraz piekarnik 13A. Posiadając wyłącznik nadprądowy B20 zamiast B16 (to i tak dużo nie ratuje w tym przypadku), instalacja być może wytrzyma, ale przedłużacz bardzo prawdopodobnie stanie w ogniu, zanim zadziała termostat i wyłączy grzałkę w co najmniej jednym z tych dwóch urządzeń.

B20 przeważnie nie wyłączy przy niewielkim przekroczeniu 20A. Próg zadziałania według norm wynosi 1,13 do 1,45 krotności prądu znamionowego, a do tego trzeba jeszcze doliczyć czas jego reakcji. 20A razy 1,45 to 29A, czyli znacznie więcej niż wytrzymałość przewodu przedłużacza. A ta jak już wspomniałem, wynosi zaledwie 6A – czyli prawie pięć razy mniej. Tym samym mamy receptę, na nieświadome spowodowanie poważnego pożaru. To, że przedłużacz znalazł się w sklepie, lub leżał 40 lat w szafie, wcale nie oznacza, że jest on bezpieczny. W razie wątpliwości lepiej spytać elektryka, tak samo jak pytamy się lekarza czy można bezpiecznie połączyć dwa różne lekarstwa.

Czemu w sklepach znajdują się takie niebezpieczne przedłużacze? Otóż wyjaśnienie jest niezwykle proste. Żyła przewodu składa się, a raczej powinna się składać z miedzi o dużym poziomie czystości. Niestety ta jest dość droga, a w ostatnich dwóch latach jej cena znacząco wzrosła. Dając przewód o mniejszym przekroju poprzecznym, producent dużo oszczędza na kosztach produkcji. Znak CE na obudowie pozwala na jego sprzedaż – sprzedawca musi tylko tyle sprawdzić. Jeszcze bardziej perfidne jest stosowanie dwóch zamiast trzech żył w przedłużaczach z „bolcem” (bardziej fachowo: stykiem ochronnym, który powinien być w każdym gnieździe i każdym przedłużaczu), co powoduje ryzyko porażenia prądem u nieświadomego nabywcy – przy czym nie ma znaczenia wielkość pobieranego prądu.

Napisanie artykułu zostało zainspirowane poniższym filmem, który prezentuje dokładnie taki sam problem, tylko że w Stanach Zjednoczonych: