Zima jak co roku zaskoczyła drogowców, a ujemne temperatury – użytkowników aut. W pojazdach z nieco starszymi, słabszymi lub niedoładowanymi akumulatorami pojawiły się problemy z rozruchem. Sąsiad chętnie pomoże, ale jeśli żaden z was nie ma kabli rozruchowych to nadszedł moment na męską (lub damską) decyzję: kupujemy kable rozruchowe.

Pojawia się seria pytań – po pierwsze które powinienem kupić, czym się różnią te za 400zł od tych za 40 czy 50zł, parametry według sprzedawców mają praktycznie te same. Skoro nie widać różnicy po co przepłacać? Tylko czy aby na pewno nie widać różnicy?

Na obrazku celowo wybrałem te kable, które widzicie.
Te po prawej kupiłem kilka lat temu w pewnym markecie z owadem w logo. 400A albo 600A za około 40-50 PLN. Takie jak widzicie po lewej niedawno sam sobie złożyłem z dobrej jakości podzespołów, z tą różnicą że posiadam kable o długości 5m.
Zapraszam na prezentację jak działają jedne i drugie. Kiedy niezbędne okażą się te droższe, a kiedy wystarczą te tanie:

Standardowo gdy Wasz akumulator jest niedoładowany, ale sprawny, najprawdopodobniej wystarczą wam dowolne kable z marketu, które do prądu rozruchowego o zbyt małej wartości pobieranego ze słabego akumulatora dołożą na sekundę kilkadziesiąt amperów z zewnętrznego źródła, np. samochodu sąsiada co pozwoli na uruchomienie pojazdu.
Należy pamiętać, że niektóre pojazdy mają inne napięcie w instalacji elektrycznej niż 12V, ale zdecydowana większość pojazdów osobowych będzie odpowiednia.

Zdążają się też inne sytuacje, gdzie te przed chwilą omawiane kable nie będą wystarczające. Samochody z silnikiem diesela pobierają znacznie więcej prądu przy rozruchu niż te z silnikiem benzynowym, a wartości maksymalnego prądu podane na opakowaniach tanich kabli to… Hmmm ja nazywam to „niedoścignionym marzeniem marketingowca”.
Mała awaria instalacji elektrycznej w pojeździe skutkująca tym, że lampka w drzwiach czy bagażniku nie wyłączy się razem z zamknięciem pojazdu. Zostawimy włączone radio, które nie wyłączy się automatycznie po zaryglowaniu drzwi. Zostawimy w pośpiechu światła pozycyjne na całą noc. Są to sytuacje, kiedy rano może okazać się, że nasz samochód na zaciskach akumulatora zamiast 12,6V (jak w przypadku zdrowego akumulatora) ma zdecydowanie mniej. I nie mam tu na myśli 12V czy 11,5V, kiedy rozrusznik potrzebuje tylko trochę pomocy, ale myślę raczej o napięciach rzędu 8,5V czy nawet 2V.

Podłączenie akumulatora sąsiada cienkimi kablami nie dość, że bardzo go obciąży, to jeszcze prąd o natężeniu np. 80A (i mówię tu o tej wartości z własnego doświadczenia, gdzie element instalacji gazowej wydoił akumulator poniżej 2V przez noc). Taki prąd powoduje bardzo mocne nagrzanie kabla i zaczyna topić jego izolację. Rozruch oczywiście nie jest możliwy.
Na filmie mamy przypadek, gdzie czarny samochód ma padnięty akumulator, jego napięcie wynosi znacznie poniżej 1V.
Próbuję odpalić go używając marketowych kabli rozruchowych. Napięcie w instalacji podskoczyło na tyle, aby móc samochód otworzyć, świecą się kontrolki, ale niewystarczająca ilość prądu jest przekazywana przez kable i samochód nie odpala.

Resztę pozostawiam w materiale wideo.

PS. Wspominam też o kablach CCA (ang. copperclad aluminum) – dlaczego ich unikać i co to takiego jest?