W życiu każdego elektryka prędzej czy później przychodzi pora kiedy trzeba zainwestować w solidne narzędzia. Ale często przychodzi też taki czas, kiedy te solidne narzędzia nam już nie wystarczają i poszukujemy sprzętu jeszcze lepszej jakości.
Zawsze zwracałem uwagę na to, aby szczypce którymi pracuję były jak najlepszej jakości – w końcu chodzi o jakość, wygodę pracy oraz bezpieczeństwo. Dlatego też unikam niszowych marek, które przeznaczone są dla profesjonalistów tylko z nazwy i stawiam na sprawdzone marki jak Knipex czy Wiha. A kiedy pojawiła się możliwość przetestowania nowej linii szczypiec Milwaukee, po prostu nie mogłem odmówić takiej „jazdy próbnej”. Warunkiem było to, że test ma być rzetelny i niezależny, mogłem więc pomarudzić, a nawet starałem się je zepsuć 🙂
Choć początkowo podchodziłem do nich sceptycznie, po przetestowaniu narzędzi zauważyłem kilka interesujących detali, z których nie zdawałem sobie wcześniej sprawy.
Udostępniono mi nową linię narzędzi dla elektryków przeznaczoną do pracy pod napięciem do 1000 V. Co to dokładnie znaczy? Narzędzia te posiadają atest do 1000 V, ale były przetestowane przy napięciu 10.000 V. Spełniają normy DIN ISO 5746 i DIN EN/IEC 60900. Produkcja MADE IN GERMANY, choć sama marka kojarzy mi się raczej z rynkiem amerykańskim.
Natomiast moje osobiste testy obejmowały:
- Cięcie płaskownika miedzianego (uzwojenie transformatora WN)
- Cięcie drutów, linek, przewodów i kabli
- Cięcie końcówek widełkowych
- Cięcie grzebienia do mostkowania aparatów
- Pokaz tych wszystkich uzębień i wgłębień – łapanie śrub, przewodów i innych elementów
- Ciecie wkrętów, gwoździ i linek stalowych
- Cięcie nitki i taśmy izolacyjnej 🙂
Nowe izolowane narzędzia VDE Milwaukee można podzielić na kilka grup. Pierwsza z nich to szczypce uniwersalne. Tu mamy do wyboru dwa modele: jeden o długości 165 mm, drugi 180 mm.
Główna przewaga nad szczypcami którymi do tej pory pracowałem to różne rodzaje zębów. W standardowych kombinerkach mamy do dyspozycji ostrza tnące, duże zęby i małe wyżłobienia. Tutaj natomiast sam przód szczypiec pozbawiony jest wyżłobień. Chwytając coś tą częścią nie spowodujemy odkształceń. Dalej mamy miejsce do chwytania okrągłych przewodów. Następnie zastosowano standardowe małe wyżłobienia. W środku mamy zęby ułożone asymetrycznie, przez co jeszcze bardziej zaciskają się na elemencie przy dokręcaniu. Nad ostrzami zastosowano koronę przypominającą klucz nasadowy, która umożliwia chwytanie nakrętek bez ich uszkodzenia.
Następna grupa to szczypce wydłużone, które występują w dwóch wersjach o długości 205 mm – prostej oraz podgiętej.
Następne narzędzie typowo chwytające to klucz nastawny wyposażony w różnego rodzaju zęby, ustawione każdy w innym kierunku. Mechanizm nastawny jest bardzo prosty – zadany rozmiar jesteśmy w stanie ustawić jedną ręką.
Do dyspozycji mamy także ściągacz do izolacji, który pozwala na odizolowywanie przewodów o przekroju do 10mm. Ogólnie nie lubię tego typu konstrukcji, ponieważ wolę ściągacze automatyczne, ale wiem że ten model będzie niezastąpiony przy przewodach w izolacji gumowej, z którą automatyczny ściągacz ma problemy.
Kolejna grupa narzędzi to szczypce do cięcia bocznego, dostępne w trzech rozmiarach: 145 mm, 160 mm oraz 180 mm Wzmocnione modele to szczypce boczne heavy duty o długości 180 mm i 200 mm.
Do wyboru mamy także szczypce do przewodów o długości 160 mm oraz 210 mm. Zaletą tej konstrukcji jest dużo mniejsza ilość siły potrzebnej do cięcia przewodów, ponieważ działają one na zasadzie nożyc. Zwykłe obcinaczki miażdżą przewód, a te go tną. Natomiast wadą takich nożyc jest to, że przystosowane są tylko do przewodów miedzianych i aluminiowych.
Kupując narzędzie do ciężkiej pracy tniemy nim materiał tak gruby, jak tylko zmieści się nam w szczęki i tak twardy, na ile mamy siły w rękach aby ścisnąć szczypce. Celowo więc nie zwracałem uwagi na dane dotyczące maksymalnych przekrojów do cięcia. To, że narzędzie wytrzyma tyle ile zakłada producent to przecież żadna sztuka 🙂
Do niektórych materiałów zabrakło mi sił w rękach, żeby ścisnąć szczypce, więc oparłem jedną stronę o beton, a na drugiej po prostu się oparłem. Jak widać na filmie, nie wszystko dałem radę przeciąć, bo do takich przekrojów służą inne narzędzia. Chciałem jednak zobaczyć co nas ogranicza. Ostrza pozostały nietknięte, więc tutaj chyba nie ma nic do zarzucenia.
Milwaukee to od dzisiaj mój faworyt, ale test miał być rzetelny, więc żeby nie było za kolorowo, to powiem Wam co mnie gryzie. Po kilkunastu cięciach, farba na ostrzach trochę się starła. Sam profil ostrza nie ma żadnych śladów, ale niektórym mogą przeszkadzać te przebarwienia. Raczej nie martwiłbym się, że w tym miejscu pokryją się korozją, bo o sprzęt trzeba dbać i go konserwować, a nie liczyć na cudowne właściwości powłoki tytanowej.
W serii testowanych przeze mnie narzędzi zabrakło mi szczypiec uniwersalnych o większych rozmiarach, które pozwoliłyby na przeniesienie większego momentu. 200 mm to takie minimum. Z 220 mm byłbym już zadowolony. Mam nadzieję, że Milwaukee wprowadzi je szybko do oferty – chętnie bym sobie takie dokupił.
Porównanie z konkurencją
- Jeśli chodzi o ostrza i cięcie to nie zauważyłem tutaj znaczącej różnicy. Nie oszukujmy się – wszystkie 3 marki z którymi miałem do czynienia produkują swoje narzędzia w Niemczech i nie spodziewałbym się tutaj innej jakości niż ta najwyższa.
- Duża różnica jest natomiast w ergonomii uchwytów. Knipex ma najtwardsze rączki – są wygodne, ale nie leżą w dłoni tak pewnie, kiedy ręka jest mokra czy spocona. Wiha natomiast wykonana jest z twardej gumy, jest dla mnie najmniej wygodna, ale trzeba przyznać, że dobrze trzyma się dłoni. Milwaukee wydaje się być złotym środkiem. Ma rączki przypominające te w Knipexie, ale zastosowano w nich oprócz plastiku twardą gumę taką jak w rączkach Wihy, dzięki której dobrze trzymają się dłoni.
- Kolejną cechą przemawiającą na korzyść Milwaukee jest ilość różnych zębów i wgłębień. Dodatkowa korona w szczypcach działa jak klucz nasadowy i umożliwia chwytanie nakrętek.
- Na plus można ocenić także rozwiązanie zapewniające ochronę palców oraz blokadę przed ześlizgnięciem się ręki.
- Przód szczęk w szczypcach uniwersalnych nie posiada ząbków, co umożliwia chwytanie bez powodowania odkształceń i tej funkcji zabrakło mi u innych producentów.
Jeśli też mieliście okazję pracować szczypcami Milwaukee, podzielcie się swoimi wrażeniami.