MPI czyli Miernik Parametrów Instalacji

Na wstępie wiedz, drogi czytelniku, że nigdy nie posiadałem innych mierników niż te Sonela. MPI-540 używam od ponad dwóch lat, początkowo jako samo 540, a obecnie jako 540 PV. Opinie przedstawione poniżej są subiektywne i podparte wyłącznie własnymi doświadczeniami. Nie jest to materiał reklamowy, sponsorowane przez producenta, ani też mający na celu jego dyskredytację. A słowa i sformułowania jakich użyłem są w mojej ocenie wyważone. 

Ilość osprzętu w standardowym zestawie robi wrażenie przemyślanego, ale nie do końca. Otrzymujemy przewody do badania uziemień metodą techniczna o długości 15m i 30m. Pomijając ten „drobiazg” dostajemy wszystko czego potrzebujemy na start, a duży czytelny i dotykalski ekran przy pierwszym uruchomieniu zwala z nóg. Miernik jest wyposażony we wszystkie potrzebne funkcje. Po szczegóły odsyłam do instrukcji obsługi, a w zakresie wyposażenia standardowego na stronę producenta.

Konstrukcja miernika jest solidna, a przycisk START – co zresztą jest bardzo charakterystyczne – został wyposażony w elektrodę dotykową. Pozwala ona, jak czytamy w instrukcji, na sprawdzenie czy na bolcu ochronnym lub przewodzie ochronnym nie występuje niebezpieczny potencjał. Nie służy ona do sprawdzenia poprawności tych elementów instalacji.

Zdarzyło mi się kilkukrotnie podłączyć adapter WS-03 do gniazda z mostkiem na bolcu uziemienia, bo ktoś oszczędził na przewodzie obiektu, a miernik nawet nie jęknął. Więc do sprawdzenie poprawności połączeń ochronnych w ten sposób przy pomiarze IPZ podchodzę z dystansem.

Same przyciski (aż dwa) są jak opakowanie od witaminy C – jak naciskasz to zastanawiasz się czy nie pęknie czy pozostanie wciśnięty. Jednak moje wytrzymały już ponad dwa lata eksploatacji.

Do miernika załączony jest długopis z gumką do obsługi wyświetlacza dotykalskiego – na wypadek gdyby przyszło Ci pracować w rękawicach. Swoją drogą, jest on świetnie wkomponowany w miernik.

Ciekawym rozwiązaniem jest system pomocy, a raczej podpowiedzi, do którego mamy dostęp z każdego ekranu pomiarowego. Znajdziesz tam opisy ikon, komunikatów oraz sposób podłączenia miernika.

Nie bez powodu użyłem określenia „system podpowiedzi”, ponieważ jest on raczej ubogi i wydaje mi się, że można by trochę go rozbudować. Ale lepsze to niż nic.

Na dzień pisania artykułu w systemie podpowiedzi nie ładuje się grafika, jednak będzie to poprawione w najbliższej aktualizacji.

Przy pomiarze IPZ możesz dodać zabezpieczenia odpowiedniej mocy. Dzięki temu po wykonaniu pomiaru miernik sam dokona niezbędnych obliczeń by ocenić czy są spełnione warunki SWZ badanego punktu. Mało tego, możesz dodawać własne zabezpieczenia, producentów, typy, charakterystyki. Dzięki temu po zaimportowaniu danych z miernika do komputera uzyskujemy praktycznie wypełnioną tabelę, a podczas pomiaru jesteśmy w stanie odczytać bezpośrednio z wyświetlacza czy wynik jest pozytywny czy negatywny.

Wszystkie pomiary są maksymalnie zautomatyzowane.

W przypadku IPZ i adaptera WS-03 miernik pokaże nam z której strony jest podłączona faza, czy jest niebezpieczny potencjał na bolcu gniazdka, napięcie pomiędzy poszczególnymi przewodami w danym gniazdku oraz czy jest podłączony bolec ochronny i przewód neutralny. Nie zawsze pokaże nam czy w gniazdku jest zrobiony mostek między N i PE.

Wykonując pomiar rezystancji izolacji (Riso) za pomocą adaptera WS-03 lub Autoiso1000 przełączenia między poszczególnymi żyłami są wykonywane automagicznie, a to bardzo ułatwia, przyspiesza i ogranicza możliwość popełnienia błędu.

Jednak brakuje mi opcji 4p dla TN-S, które często wykorzystywane jest do oświetlenia awaryjnego (faza stała, faza sterowana np z przycisku, N i PE), ale i z tym można sobie bez problemu poradzić.

Nie ma możliwości zautomatyzowania wykonywania tych pomiarów w przypadku używania przewodów podłączonych bezpośrednio do miernika.

Dostęp do pamięci mamy zawsze po wejściu do odpowiedniego menu. Możemy odczytać wszystkie wykonane pomiary i edytować nazwy klientów, obiektów i punktów. Możemy też kasować poszczególne pomiary.

Pamięć ma konstrukcję drzewa, co bardzo ułatwia pracę na wielu obiektach.

Zastosowane rozwiązania pozwalają definiować nam często używane nazwy, zarówno punktów jak i obiektów, a autoinkrementacja automagicznie tworzy kolejny punkt pomiarowy na podstawie poprzedniego. Takie rozwiązanie baaaardzo ułatwia i przyspiesza pracę.

W MPI-540 dostajemy możliwość tworzenia własnych sekwencji pomiarowych, np. sprawdzając IPZ i RCD z gniazda danego obwodu jednofazowego, możemy od razu ustawić wykonanie Riso, a wynik będzie zapisany automagicznie jako jeden punkt.

Do komunikacji dostajesz WiFi, Bluetooth i w przypadku MPI-540-PV interface LoRa (z ang. Long Range) tylko do IRM-1! oraz dwa porty USB – jeden do pendrive’a, drugi do komunikacji z PC. WiFi służy do komunikacji miernika ze światem. W obecnej wersji do pobierania aktualizacji oprogramowania, która może zostać też wykonana z pendrive’a po umieszczeniu na nim pliku aktualizacji. WiFi „kiedyś” mogło nam posłużyć do wysyłania maili gołych wyników z pamięci miernika. Koncepcja słuszna, ale nie nadążyła za realiami. Wbudowany klient poczty nie obsługuje weryfikacji dwuetapowej, co już nawet teraz uniemożliwia wysłanie wiadomości przez Google. Rozwiązaniem może być postawienie własnego serwera, ale chyba nie o to chodzi.

Ale żeby nie było tak kolorowo jak to producent opisuje – MPI-540 nie jest wolny od wad.

Podświetlenie ekranu jest bardzo prądożerne, więc warto ustawić minimum podświetlenia potrzebnego do pracy (nie mylić z minimum skali podświetlenia).

Czasem automagicznie (bez powodu i Twojej woli) włącza się WiFi. Kontrolka ładowania świeci się w „nieskończoność” jeżeli miernik zostanie odłączony od sieci przed pełnym naładowaniem. Ten błąd nazwałem „bezprzewodowym ładowaniem”. Niby nic wielkiego, ale jest bardzo denerwujące że miernik robi coś wbrew Twojej woli i w sposób zupełnie niekontrolowany.

Dwa powyższe niedopracowania, zgłoszone dwa lata temu, nie mają (chyba) wpływu na wyniki pomiarów.

Ni mniej, ni więcej trzeba się do tego przyzwyczaić, bo od czasu mojego zgłoszenia, nic się nie zmieniło. To wskazuje, że raczej sobie nie radzą z rozwiązaniem. Tutaj jednak będę trochę bronił producenta, ponieważ błąd z Wi-Fi bardzo ciężko odtworzyć i nie mam pojęcia od czego on zależy.

Przy pomiarze oświetlenia i po zapisywaniu wyniku punktu pomiarowego, miernik wykonuje pomiar, następnie zeruje wynik i znowu wykonuje pomiar. Ten, w mojej ocenie, błąd sprawia że czas między pomiarami i zapisaniem ich wyniku wynosi 20 sekund a mógłby być o połowę krótszy. O litości, ile razy nadziałem się z zapisem punktu na to „zerowanie”. Ten czas to niby niewiele ale wyobraźmy sobie klatkę schodową w budynku wielorodzinnym i 400 pomiarów. Albo hale widowiskowo sportową, strefę otwarta, gdzie tych pomiarów mamy setki jak nie tysiące.

Na dzień pisania tego artykułu ten problem nadal występuje. Zgłaszałem to półtora…? Tak, chyba półtora roku temu!

Dopiero kilka dni temu dostałem informację od producenta, że błąd udało się odtworzyć (o bogowie, pomimo przesłanych wcześniej nagranych filmów) i zostanie on naprawiony w kolejnej, nie najbliższej, aktualizacji. Dodam że wszystko co zgłaszam jest opatrzone filmem oraz zdjęciami. Pytanie ile czasu będzie trzeba czekać na tę „nie najbliższą” aktualizację?

Pamięć nie radzi sobie z pracą z „dużą” ilością danych w plikach w mierniku.

Import danych pomiarowych z 50 mieszkań (około 1500 IPZ, 100 RCD, 600 Riso z czego 100 5p) do komputera… przerasta możliwości USB w mierniku. Zrezygnowałem po ponad dwóch godzinach nieprzerwanego „importu”. Ratunkiem jest export danych na kartę pamięci, a następnie przełożenie tej karty do komputera, jeżeli ten oczywiście jest wyposażony w czytnik. Ten zabieg skraca czas do 6 (słownie: sześciu) minut.

Kasowanie danych z pamięci miernika hurtem przy „dużej” ilości danych też nie działa tak jak powinno. Właściwie to nie działa wcale. Próbując skasować dane z powyższego przykładu uderzyłem w ścianę, w ścianę w metaforycznym sensie.

Każda próba usunięcia większej ilości wybranych danych kończyła się restartem miernika i znowu, i znowu, i znowu… aż zwątpiłem. Nie da się usunąć większej ilości danych bez kasowania całej pamięci, ale do tego nie zawsze mamy możliwość się posunąć.

Jeżeli stworzyliśmy swoją bazę zabezpieczeń (w moim przypadku była dość pokaźna), producent nie daje możliwości wykonania jej kopii bezpieczeństwa. Nie możemy ani importować ani eksportować stworzonej bazy. 
Dlaczego jest to takie irytujące? Ponieważ wysyłając miernik na serwis możemy spodziewać się pełnego resetu. Taka informacja też widnieje na stronie producenta.

Uniemożliwia to też tworzenie kompletnych baz między kilkoma miernikami. 

Dodatkowo nie możesz wymieniać danych w zakresie bazy zabezpieczeń między programem Sonel PE6 a miernikiem MPI-540.

Pocieszające jest to, że wsparcie techniczne producenta działa i część zgłaszanych problemów jest rozwiązywana… Jednak nie wszystkie.

W przypadku awarii jest bardzo dobry kontakt z serwisem, który działa szybko i sprawnie.

Zbliżając się do końca, mam takie przemyślenia:

Czy jestem zadowolony? Tak i nie. To takie zmieszane zadowolenie… Do wszystkich bolączek trzeba się przyzwyczaić. Niestety trzeba! Jak widać Sonel albo sobie nie radzi albo ma do tego bardzo seksualne podejście. Mimo, że część problemów została rozwiązana, to druga część wisi od dawna. Dużym ułatwieniem, w mojej ocenie, jest możliwość stworzenia prawie gotowego protokołu w PE6 po zaimportowaniu danych z miernika. „Prawie” nie jest przypadkowe, ponieważ import nie jest kompletny i część danych trzeba wstawiać ręcznie.

MPI-540 to z pewnością flagowiec ze stajni Sonela. Dla kogo jest ten przyrząd?

Dla osób które wykonują pracę głównie na dużą skalę.
Dla osób dla których, ze względu na pamięć, prawidłowo zapisane dane eliminują czas pracy przy komputerze do minimum.
Dla osób, które chcą mieć wszystko w jednym i mają duży plecak z zapasem cierpliwości.

Trzeba pamiętać, że jest to tylko narzędzie. Niemniej, kupując cokolwiek w takiej cenie jestem nastawiony na jakość i liczę, że zweryfikowane problemy będą wyeliminowane bezzwłocznie. Jednak w tym zakresie producent kuleje.

I prośba ode mnie – ponieważ sam „głową muru nie przebije”, mimo wielokrotnych prób:

Jeżeli dostrzegasz jakieś problemy czy uciążliwości w swoim egzemplarzu, nie bój się tego zgłosić bezpośrednio do Sonela. O niektórych problemach producent może nawet nie wiedzieć, traktuje pojedyncze zgłoszenia jako incydent nie mający znaczenia. Albo wie i dobrze to ukrywa, a zgłoszenie w najgorszym przypadku zakończy się odpowiedzią „tak wiemy, ale i tak nic z tym nie zrobimy” i choć ja sam nigdy takiej odpowiedzi nie dostałem, to część problemów „wisi” dalej nierozwiązanych.

Dodatki i akcesoria

Jeszcze kilka słów o akcesoriach dodatkowych i tu już nie będzie zbyt wiele pochlebstw.

Uchwyt sondy luxomierza by Sonel:

Jeżeli chodzi o samą sondę to odsyłam do kart katalogowych i dobraniu do swoich potrzeb. Wykonując pomiary oświetlenia awaryjnego nie celuj w najtańszą LP-1, a co najmniej w LP-10B.

Sonel dobrze sobie liczy za sondy, jednak pamiętaj o tym, że ktoś to zaprojektował, wyprodukował, wzorcuje i bierze odpowiedzialność za jakość. Ty za swoją pracę też nie bierzesz tyle ile kosztuje papier do drukarki.

A dokładność i powtarzalność pomiaru jest duża.

Jeżeli ktoś nie lubi się czołgać po korytarzach wykonując pomiary oświetlenia awaryjnego to Sonel jako akcesorium dodatkowe proponuje kijek z uchwytem. Jednak jak odbieramy zamówienie, przychodzi wielkie rozczarowanie. Nie bez powodu akcesorium nazwałem Kijkiem.

W cenie kilkuset złotych otrzymujemy kijek do selfie o wartości rynkowej 19 PLN w okresie (w którym kupiłem to akcesorium). Obecnie można taki kupić za ~39 PLN w popularnym serwisie aukcyjnym.

Do tego kawałek wygiętej blachy dopasowanej mniej więcej do kształtu sondy z paseczkiem rzepa, który pomaga utrzymać sondę w tym uchwycie.

Uchwyt sondy do kijaszka jest przykręcany na uchwyt do kamer sportowych.

Ile frustracji kosztowało mnie używanie tego badziewia. Jeżeli masz więcej niż 150 cm wzrostu to kijaszek jest za krótki.

Jest zbyt delikatny, nie można stabilnie dokręcić uchwytu do kijka, a po kilkudziesięciu punktach, mimo dokręcania, sonda zaczęła latać jak… wściekła osa.

Na szczęście sam uchwyt sondy jest wyposażony w wyżej wspomniany uchwyt do kamer sportowych. Więc możemy kupić statyw, a raczej Monopod taki jak nam będzie pasował. Ja kupiłem za 100 PLN od producenta zajmującego się profesjonalnymi statywami fotograficznymi. I o losie, teraz wszystkie moje problemy związane z tym akcesorium zniknęły.

Koncepcja tego akcesorium jest słuszna, ale wykonanie w stosunku do ceny beznadziejne, wręcz powiedziałbym, że wiedząc jak to wygląda przed zakupem, pokusiłbym się o zrobienie podobnego we własnym zakresie.

Ale tak jak już wcześniej pisałem, ktoś wpadł na taki pomysł, ktoś inny go zrealizował i wszyscy muszą zarobić. Tylko jakość uciekła jak to zobaczyła. A szkoda.